sobota, 16 lutego 2013

Rozdział 5: "Redfox walczy, a Natsu i Lucy odkrywają sekret Marceva"

Marcev wstał skoro świt. Od młodzieńczych lat nie lubił jakoś specjalnie długo leżeć w łóżku. Uważał, że z danych im dni należy wyciągać jak najwięcej i nie ma powodu kłopotać się snem dłużej, niż to potrzebne.
Gdy wyszedł z namiotu, od razu spostrzegł dwójkę magów z Fairy Tail, przytulonych do siebie. Mimo że spodobała mu się Lucy, jak zresztą większość młodych, pięknych dziewcząt, uśmiechnął się na ten widok. Przypomniały mu się wspomnienia z młodości, o której tak bardzo lubił opowiadać. Jednak dawno temu zdarzył się pewien epilog, który dawno się zakończył i o którym nie wiedział nikt oprócz niego i samych zainteresowanych. Niestety, jego duma została zraniona i postanowił opuścić towarzyszy.
Tymczasem Natsu się obudził i widząc blondynkę przytuloną do jego torsu uśmiechnął się. Nie miał serca jej budzić, ale gdy przypomniał sobie o Gajeelu i Levy zerwał się na równe nogi. Co oznaczało, że Heartfilia przywaliła głową o ziemię i natychmiast się obudziła.
 - Natsu! - zdenerwowała się, pocierając obolałe czoło.
 - Ohayo! - wyszczerzył kły, jednocześnie zamykając oczy. Lucy pomyślała, że wygląda w tej chwili niesamowicie słodko, aż chciałoby się.. Blondwłosej czasami się zdawało, że ten parszywy "smoczek" dobrze wie, jak na nią działa ta mina. Poczuła motylki w brzuchu.
Żeby nie dać nic po sobie poznać, westchnęła ciężko i wstała.
 - Zbieramy się - zakomunikowała.
_______________________
Levy, z tego, co zdążyła się zorientować, została schwytana przez handlarzy niewolnikami. Ale ironia - pomyślała. To zapewne ci sami, których razem z Gajeelem miała schwytać, ponieważ raczej nie zdarzało się, żeby dwie takie bandy grasowały w jednej okolicy.
Była razem z pięcioma innymi kobietami przywiązana do drzewa. Chciała spróbować napisać runy w powietrzu, by zaatakować, ale najwyraźniej sznur był "magicznoodporny", co było dosyć dziwne jak na zwykłych handlarzy niewolników. A może to jakaś większa, zorganizowana banda? Może wpadli na trop jednej z trzech największych grup zajmujących się sprzedażą ludzi? Nagle zdała sobie sprawę z beznadziejności sytuacji, w której się znajdowała. Opuściła głowę i uroniła jedną,małą łzę. Lucy, Jet, Droy.. I Gajeel, oczywiście. Ostatnimi czasy stał się jej bardzo bliski, chłopcy z Shadow Gear byli nawet zazdrośni. Bardzo ich lubiła, ale to nie było uczucie, o które im chodziło.. Za to z Żelaznym Smoczym Zabójcą rzecz miała się inaczej. Ale on traktował ją jak młodszą siostrę.
_______________________
Wysunął się zza drzewa, za którym się skrył. Poczuł jej przyjemny, kwiatowy zapach znacznie wcześniej, niż ją zobaczył. Mimo zaleceń Lucy - "lekarka się, psiakrew, znalazła" - odpoczął tylko jakieś pół godziny. Przez resztę nocy szukał niebieskowłosej. Znalazł ją dopiero dziś rano i nareszcie odetchnął z ulgą. Nagle McGarden podniosła głowę, żeby się rozejrzeć. Zauważył, że z czoła spływa jej wąska strużka krwi. Wpadł w straszny gniew. Wyszedł zza drzewa i natychmiast zaatakował gołymi rękoma pierwszego mężczyznę, którego dostrzegł. Z kolejnymi czterema musiał sobie poradzić za pomocą Buławy Żelaznego Smoka, po której faceci od razu lądowali na ziemi. "Nie ma tu nikogo, z kim mógłbym porządnie powalczyć" - pożalił się sobie w duchu.
Nagle przed nim pojawił się blondynek w dziwnym, jak stwierdził - pedalskim kapeluszu z jakimiś piórkami. Chłopak dosłownie wyrósł spod ziemi i kopnął go z zaskoczenia w brzuch. Gajeel poleciał ze trzy metry do tyłu i zarył głową w ziemi. Nic jednak oprócz paru zadrapań mu się nie stało. Levy krzyknęła, ale zaraz się uspokoiła, widząć, żę nic mu nie jest. "Głupia. Nie poddam się tak łatwo. Co ona sobie myśli, nie jestem kimś pokroju tych jej przyjaciół" - wkurzył się, mając na myśli Jeta i Droya.
 - Tetsuryūsō: Kishin! - krzyknął, po czym jego ręka zamieniła się w lancę. Zaczął atakować bardzo szybko, ale blondynek zwinnie unikał ciosów. "Kurde, teraz mnie wkurzył" - pomyślał, patrząc na chłopaka, który podczas uniku zdążył zerknąć na jakiś szpetny, srebrny zegarek, żeby zobaczyć która godzina.
Odskoczył od niego i wylądował dopiero przy oddalonym o parę metrów drzewie.
- Tetsuryū no Hōkō! - złożył dłonie w trąbkę i zionął stalowymi odłamkami. Najwyraźniej zaskoczył tego szpetnego blondynka, bo chłopak poleciał parę metrów do tyłu i przez parę sekund się nie podnosił. W tym czasie Gajeel podszedł do Levy i przeciął magiczne więzy. Niebieskowłosa rzuciła mu się na szyję z głośnym "Arigatou!". Reszta kobiet też wydukało jakieś podziękowania, speszone jego wyglądem. On jednak zajmował się drobną kobietą przed nim. Gdy już go wyściskała, zdała sobie sprawę z tego, jak w jego oczach mogło to wyglądać i zarumieniła się. On tylko roześmiał się położył rękę na jej głowie, rozczochrując włosy. Nigdy by się do tego nie przyznał, ale uwielbiał patrzeć na tę małą istotkę, gdy naburmuszała się jego reakcją.
 - Redfox, walcz! - wydarł się blondyn, który zdążył już się podnieść. Nagle Gajeel zrozumiał, kim on jest. Wyszczerzył kły.
________________________
Szli w milczeniu, ciesząc się pogodą. Nagle Lucy się coś przypomniało.
 - Marcev, przez przypadek usłyszałam przedwczoraj, jak rozmawiałeś z jakąś kobietą. Powiedział pan wtedy, że łączą pana z Fairy Tail dobre wspomnienia i dlatego zawsze wynajmuje pan właśnie tę gildię.
Przez chwilę zastanawiał się, co powiedzieć.
 - A czy to, co teraz powiem, zostanie między nami?
Natsu i Lucy skinęli głową. Salamander, tak samo zresztą jak Heartfilia, był bardzo zaciekawiony.
 - Kiedyś przez mały odstęp czasu należałem do tej gildii. Później pokłóciłem się z Makarovem o pewną kobietę i ona wybrała jego. Wiem, że obrósł legendą kochającego mistrza, który traktuje członków gildii jak własne dzieci. Możecie więc wierzyć lub nie, ale w tamtym okresie miałem go serdecznie dość. Był strasznie arogancki i cały czas się wywyższał. Przechodził obok mnie z nią u boku i patrzył na mnie z satysfakcją. W końcu odszedłem z gildii. Później wiele razy próbował się ze mną skontaktować, ale byłem na niego strasznie obrażony.
 - Nie chcę pana obrazić, ale czemu ma to zostać między nami?
 - Zwyczajnie nie chcę, żeby Makarov dowiedział się, gdzie mieszkam. A oprócz tego to chyba mogłoby zaszkodzić jego wizerunkowi - powiedział ze złośliwością, o którą by go nie podejrzewali.
 - Mimo że kocham dziadziunia, to chyba na pana miejscu nie dbałbym o wizerunek kogoś, kto odbił panu dziewczynę - zaryzykował Natsu. - Nie żebym pana do czegoś namawiał - dodał szybko. - Jest wspaniałym mistrzem.
 - Nie dbałbyś o wizerunek własnego brata, którego mimo wszystko nadal trochę kochasz? - mruknął Marcev, ale nie przewidział tego, że Salamander jest Smoczym Zabójcą i ma niezwykle wyczulony słuch.
 - Jest pan jego bratem? - krzyknął zszokowany. Lucy patrzyła na Marceva oczami jak spodki.
***
Ohayo minna :) Mam już pomysł na kolejny rozdział, więc myślę będzie za niedługo.

1 komentarz: