Rozdział 3: "Zleceniodawca i pierwsze szkody"
Gdy weszli do pociągu, Natsu od razu dopadła jego choroba lokomocyjna. Kiedy znaleźli wolny przedział, różowowłosy podbiegł do okienka i wychylił głowę, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza. Lucy tymczasem siedziała i czytała kartkę z zadaniem. 100 tysięcy to było trochę za dużo jak na eskortowanie starszego pana przez jeden dzień. Jego imię też jej nic nie mówiło. Myślała, że to musiał być ktoś ważny, ktoś kogo można by zaatakować. W innym razie nie wynajmował by magów, tylko zwykłych, tanich osiłków. Poczuła że coś tu śmierdzi i być może warto byłoby zaczekać z tym do jutra. Jednak za dwa dni miała ostateczny termin spłaty czynszu, z którym zawsze miała problem, i nie mogła czekać.
Nagle przypomniało jej się coś i poszukała tego w walizce.
- Natsu, kupiłam ci tabletki na chorobę lokomocyjną.
Różowowłosy natychmiast się przy niej znalazł.
- Lucy, dzięki! Jesteś kochana!
Zarumieniła się lekko słysząc taki komplement. Podała chłopakowi pudełko, a on zamiast wskazanej jednej, zażył cztery tabletki. Opadł na siedzenie obok niej i przymknął oczy.
- Czemu to nie działa?
- Musisz chwilę poczekać - powiedziała, unosząc oczy ku górze.
Chwilę później Natsu zwalił się na jej kolana z głośnych chrapaniem. Lucy wzięła do ręki pudełko po tabletkach. "Skutki uboczne: senność". A skoro on zażył cztery razy więcej niż powinien.. Blondwłosa spojrzała na niego. Był taki słodki, kiedy spał.. Właściwie, był taki nie tylko wtedy. Zawsze. Lucy pogłaskała go po włosach. Gdyby nie było Lisanny.. W sumie to ją lubiła, choć czasami bywała denerwująca. "I zakochana po uszy w Natsu" - dodała w myślach. Parę minut później spała.
_____________
Natsu obudził się pierwszy. O dziwo, choroba lokomocyjna mu nie przeszkadzała. A więc tabletki były skuteczne. Musi zapytać się Lucy, gdzie je kupiła.
Właśnie, Lucy! Leżał z głową na jej kolanach, a na jego włosach spoczywała jej ręka. Uśmiechała się lekko przez sen. Nie chcąc jej budzić, delikatnie wstał i poszedł znaleźć coś do jedzenia w swoim plecaku. Nie trzeba chyba dodawać, że zjadł wszystko.
Gdy Salamander pałaszował, pociąg zatrzymał się z lekkim piskiem, co obudziło Heartfilię. Razem wyszli z pociągu i skierowali swoje kroki ku dużej, niebieskiej kamiennicy. Gdy sprawdzili, że to na pewno ten numer, nacisnęli dzwonek do drzwi.
- Konnihiwa. Fairy Tail? - zapytał lokaj i wpuścił ich do mieszkania.
Było [mieszkanie] urządzone na bogato. Ściany zdobiły portrety, posadzka była z marmuru. Wszystkie przedmioty były wykonane ze złota lub drogiego jasnego krewna. Udali się za lokajem, który przedstawił się jako Nick, do pokoju zleceniodawcy. Mężczyzna miał na około dziewięćdziesiątki i wyglądał jak okaz zdrowia.
- Nasza droga będzie przebiegała od mojego domu na wschód, ku rezydencji Therns'ów. Wiecie, jakie to miasto, prawda? Niestety dokucza mi skleroza. W każdym razie udaję się tam w interesach.
Lucy, gdy usłyszała nazwisko Therns'ów, lekko przybladła. Natsu trochę się zaniepokoił.
- Oczywiście, to nie powinna być długa droga. Mogę się spytać, czemu wynajął pan magów, skoro na pewno taniej byłoby z ochroniarzami? - spytała, żeby uchronić się przed pytaniami różowowłosego.
- Ostatnio na drogach coraz częściej pojawiają się mroczne gildie, które rabują podróżnych. Ale ten świat schodzi na psy! Za moich czasów mroczne gildie zajmowały się tylko wojnami i morderstwami na zlecenie.
Natsu ten facet wydał się dziwny.
- W każdym razie wyruszamy jutro w południe. Nick zaprowadzi was do waszych komnat.
____________
Lucy czuła się nieswojo, kiedy wchodziła do marmurowej wanny ze złotymi akcentami. Za bardzo przypominała jej czasy, gdy mieszkała z ojcem. Odetchnęła głęboko. Została jeszcze jedna sprawa. Nie może pójść do Therns'ów! Nie zgodzi się na takie poniżenie. Ale co miała zrobić? Przyjęli zlecenie. Cóż, najwyżej odprowadzą go pod dom, nie wchodząc. Oby Marcusa nie było w tym czasie w ogrodzie.
Rozmyślała tak, gdy do łazienki wleciał Happy.
- Lucy, tu są jeszcze gorsze jędze niż ty! - zawołał płaczliwie.
- Co proszę? - zdenerwowała się i wstała.
Gdy sięgnęła po ręcznik, w łazience pojawił się także Natsu. Różowowłosy, gdy zobaczył Heartfilię, oblał się rumieńcem i odwrócił. Blondynka owinęła i ręcznikiem
- Co wy tutaj robicie? - wydarła się na nich.
- Miałam rację, panie! Trzeba było wynajmować Blue Pegasus, a nie tę rozwydrzoną bandę! A ty jak zwykle mnie nie słuchasz! - dobiegły ich z dołu krzyki jakiejś kobiety.
- Uspokój się, Mirando. Fairy Tail może są trochę niewychowani, ale wiążą mnie z tą gildią miłe wspomnienia i jeśli mam kogoś wynajmować, to właśnie ich. W dodatku dochodzę do wniosku, że ty chyba u mnie pracujesz, więc proszę nie pouczaj mnie - staruszek mówił spokojnie, takim tonem, że Lucy mogła wyobrazić sobie, jak się lekko uśmiecha.
- Przepraszam. Trochę mnie poniosło, panie.
- Nie szkodzi.
Mężczyzna skierował się do pokoju Lucy. Zapukał, a kiedy Natsu otworzył mu ze skruszoną miną,wszedł do środka. Dopiero wtedy przestał mieć groźną minę i odetchnął z ulgą.
- Zapłacimy za szkody - powiedziała szybko blondwłosa, zapominając, że jest ciągle w ręczniku.
- Nie trzeba. W sumie powinienem wam podziękować. Nigdy nie lubiłem tej kryształowej figurki. Dobrze, że się stłukła.
- Stłukła? - Lucy popatrzyła na Natsu i Happy'ego z morderczym spojrzeniem.
- Ale w końcu zrobiliśmy coś pożytecznego - zauważył Salamander, podlizując się jej. Blondwłosa skojarzyła, że zaczyna się zachowywać wobec niej podobnie jak wobec Erzy.
Heartfilia upadła ciężko na fotel.
- Chociaż raz.
***
No, postarałam się i naskrobałam trochę więcej. Kto zgadnie, w jaki sposób "staruszek" jest związany z Fairy Tail? :)
Zostałaś nominowana do Liebster Award. Szczegóły na milosna-kolysanka.blogspot.com ;*
OdpowiedzUsuńCUDO , jak zawsze :] Troche krótki, Ale (dla mnie) Kawaii. Życzę weny ;*
OdpowiedzUsuńHmmm.. ciekawe kim jest ten staruszek, na razie nie zgaduję ^^ Robi się ciekawiej, reakcja Lucy jest interesująca na to nazwisko. No a Natsu jak Natsu, zawsze cos zniszczy <3
OdpowiedzUsuń